Wywiad z Danką Braun!

Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Danką Braun – znaną autorką książek obyczajowych przeprowadzonego z okazji ukazania się nowej powieść pisarki – „Krew na sutannie”


Patrycja Górczak: Pisarzy podzielić można na tych, którzy pisali od zawsze i tych, u których pisanie pojawiło się pod wpływem jakiegoś impulsu. Jak było z Panią?

Danka Braun: Ja zaliczam się do tych drugich. Jeszcze kilka lat temu jedyne co pisałam, to listy zakupów dla męża, gdy szedł do sklepu i wypracowania szkolne dla moich synów. Pisanie wypracowań było bardzo niepedagogiczne, ale na szczęście im nie zaszkodziło, bo obaj zdali maturę z polskiego, a starszy syn stał się później moim korektorem i pierwszym redaktorem. Nigdy nie pracowałam „piórem”, tak jak dziennikarze, dlatego  początkowo dość trudno mi było zwerbalizować moje myśli i fantazje. W pierwszej mojej książce prawie każde zdanie było  kilkakrotnie poprawiane najpierw przeze mnie, a później jeszcze przez syna. Teraz jest mi już dużo łatwiej posługiwać się słowem pisanym i zwolniłam go z funkcji „poprawiacza”.

PG: Jakie są Pani zainteresowana poza literaturą?

DB: Prawdę powiedziawszy to nie mam jakiegoś wyjątkowego hobby oprócz książek i filmów. Jeśli nie piszę,  to czytam albo oglądam jakiś film. Jednak nie lubię seriali, oprócz „Gotowych na wszystko” oglądałam jedynie „Skazanego na śmierć” i pierwszy sezon „Lostów”. Acha, oglądam czasami Kiepskich, bo podziwiam kunszt gry aktorskiej – Halinka, Ferdek i Paździochowie są rewelacyjni. Generalnie przed telewizorem spędzam mało czasu. Dużo spaceruję, prawie codziennie robię sobie trzykilometrowy spacerek. Uwielbiam również wycieczki. Lubię odkrywać nowe miejsca, ale też powracać w te już poznane.


PG: Skąd czerpie Pani pomysły na swoje książki? Otaczający świat jest natchnieniem, czy raczej są to pomysły oderwane od Pani realiów?

DB: Często łączę fantazję z faktami. Bardzo dużo opisywanych przeze mnie zdarzeń miało miejsce w rzeczywistości: albo przydarzyły się mojej rodzinie, albo znajomym, albo mi o nich opowiedziano. Później to przenoszę do życia Orłowskich. Również moi bohaterowie mają cechy znanych mi ludzi. Na przykład postać księdza Ślęzaka wzorowałam na księdzu, którego znałam osobiście.  Zbigniew Tomczyk też bardzo przypomina pewnego genialnego oszusta, który oszukał wielu ludzi i instytucji państwowych, a mimo to wciąż jest na wolności. Jeździ bardzo drogim samochodem, ma kilka domów i obrazy Kossaka, ale śpi w aucie i „myje się w kałuży”, bo ukrywa się przed swoimi wierzycielami. I naprawdę trzyma przeterminowane o kilkanaście lat puszki groszku konserwowego oraz zardzewiałe tarki do jarzyn :)


PG: Czy rodzina czyta Pani książki?

DB: Mąż jest pierwszym czytelnikiem każdej mojej książki – i każda mu się podoba, chociaż są przeznaczone raczej dla kobiet. Uważnie czyta, poprawia błędy stylistyczne i merytoryczne, a później wysuwa swoje uwagi i wskazówki. Starszy syn przeczytał trzy pierwsze manuskrypty, ale od kiedy nie mieszka z nami, nie wiem czy przeczytał jakąś inną moją książkę. Na pewno zamierza sięgnąć po „Krew na sutannie”. Młodszy syn należy do pokolenia „młodych nieczytających”. W całym swoim życiu przeczytał 5 książek: jedną Sapkowskiego, jedną o Harrym Potterze, „Dżumę” (bo była krótka), „Małą apokalipsę” (bo potrzebna mu była do matury) i „Historię pewnego związku”. Kiedy go zapytałam, która z tych książek podobała mu się najbardziej, to odparł, że Wiedźmin – ale następna w jego rankingu była „Historia…” Puchnę z dumy, bo wyprzedziłam Konwickiego i Camusa :)


PG: Lubi się Pani spotykać z czytelnikami? Czy na spotkaniach autorskich pojawiają się również mężczyźni?

DB: Lubię każdy kontakt ze swoimi czytelnikami: i ten wirtualny, i w realu. Wiele radości sprawiają mi komentarze czytelniczek na moim fanpage’u oraz ich odwiedziny na Targach Książki i spotkaniach autorskich. Bardzo się cieszę, że mogę z nimi zamienić kilka słów i poznać osobiście. Na niektórych spotkaniach bywali i mężczyźni. Chociaż panowie z reguły nie przepadają za literaturą obyczajową, dotarło do mnie, że ci, którzy przeczytali moje książki, wypowiadali się o nich bardzo pochlebnie. Lekarz, któremu podarowałam sagę, pochwalił mnie za realizm i ciekawe ujęcie problemów damsko-męskich, bo z perspektywy zarówno kobiety, jak i mężczyzny. Stwierdził, że wiem, co siedzi w męskiej głowie :) Z rozmowy z nim wywnioskowałam, że przeczytał całą sagę i że mu się naprawdę spodobała. Podobne opinię słyszałam od innych mężczyzn, którzy mieli styczność z moimi książkami.

 

PG: Ukazała się właśnie Pani najnowsza książka „Krew na sutannie”. Tytuł dość kontrowersyjny. Jak pracowało się nad książką?

DB: Owszem tytuł jest dość kontrowersyjny, jak i sama tematyka, ale uspokajam – krwi nie jest tak dużo, więcej jest miłości. Zakazanej miłości :) Środowisko księży nie jest mi obce, bo trochę się o nie otarłam. Znam relacje tam panujące, dlatego moja książka nie jest odrealniona, niektóre sytuacje opisane w książce zdarzyły się naprawdę. Znałam osobiście księdza, który miał podobne problemy jak mój bohater Bolesław Ślęzak. Oczywiście nie popełniono żadnego morderstwa, ale wątek księdza Bolesława ma wiele wspólnego z rzeczywistością.


PG: „Krew na sutannie” jest ostatnią książką w której pojawia się rodzina Orłowskich? Może już tworzy się następna?

DB: Bardzo przywiązałam się do rodziny Orłowskich, dlatego jeszcze nieraz do nich powrócę. Spotkamy się z nimi prawdopodobnie już latem. Tym razem Robert i Renata zagoszczą tam na dłużej niż w „Krwi na sutannie”. Oprócz rodziny Orłowskich powołałam do życia jeszcze inną rodzinkę w mojej nowej trylogii, której pierwszy tom ukaże się jesienią. Mój nowy bohater, trzydziestodwuletni Mirek Filer, nie jest takim niepoprawnym kobieciarzem jak Robert, ale ma inną wadę, również często spotykaną u młodych mężczyzn – cierpi na syndrom Piotrusia Pana. Jednak zbieg niefortunnych okoliczności zmieni diametralnie jego życie i będzie musiał szybko dorosnąć. W pierwszej powieści Mirek będzie próbował oczyścić z zarzutów morderstwa swojego księgowego, męża powieściopisarki. Inspiracją do napisania tej książki było prawdziwe zdarzenie, które miało miejsce  przed laty w naszej rodzinie. Trzydzieści pięć lat temu matka mojego męża została zamordowana w drodze z pracy z Olkusza do Krakowa. Mordercą okazał się Kazimierz K, były milicjant, którego wyrzucono ze służby za znęcanie się nad rodziną. Wkrótce po opuszczeniu przez niego zakładu karnego, gdzie odbywał karę 25 lat pozbawienia wolności, znaleziono w rzece jego zwłoki. W gminie gdzie mieszkał, krążyły plotki, że albo popełnił samobójstwo, albo ktoś go zabił. Na kanwie tej historii napisałam swoją powieść. Wszystko co opisałam w prologu, miało miejsce w rzeczywistości. Przedstawione tam zdarzenia, postaci, a nawet dialogi są autentyczne. Pozostałe rozdziały to fikcja literacka.

 

PG: Utożsamia się pani ze swoimi bohaterkami?

DB: Pisząc moje powieści, utożsamiam się prawie z wszystkimi bohaterami, oprócz Samanty, bo nie znam „psychiki” psa :) Wcielam się w mężczyzn i kobiety – starając się przez chwilę być nimi – nawet w mordercę. Dlatego nie lubię mordować moich bohaterów :) a tym już „zamordowanym” nie poświęcam dużo czasu, żeby ich za bardzo nie polubić. Kiedy w „Krwawym medalionie” musiałam zabić jedną z moich bohaterek, bo realizm tego wymagał, było mi z tym naprawdę bardzo ciężko. Najwięcej jednak wspólnego mam z Renatą Orłowską – ale raczej to nie ona mnie przypomina, tylko ja staram się być do niej podobna :) Niestety nie nauczyłam się jeszcze pływać.


PG: Czy ma Pani jakieś wyjątkowe plany na rozpoczynający się właśnie rok? Jakieś marzenia?

DB: Co do moich planów to mam zamiar pisać, pisać, pisać… Natomiast moim największym marzeniem jest, by moje książki zawędrowały do każdej polskiej (i nie tylko) księgarni. Żeby grono moich czytelniczek wciąż się powiększało i żeby moje powieści wciąż się podobały. Mam jeszcze jedno marzenie: chciałabym wreszcie zostać babcią. Renata Orłowska ma już kilkoro wnucząt, a ja jeszcze żadnego :)

Życzymy Pani Dance wnuka, wielu czytelników i lekkiego pióra! :)